czwartek, 13 stycznia 2011

Geneza dziury


Jechałam dziś w godzinach ranno-przedpołudniowych do pracy. Jadę i co widzę? Dziury łatają! Poważnie!
Po przyjrzeniu się metodzie łatania dopadło mnie zwątpienie w sens tych
działań. Bo łatanie odbywało się tak:
1. Znaleziono dziurę w asfalcie, z racji odwilży wypełnioną po brzegi
wodą.
2. Zasypano dziurę tym czarnym takim, baba jestem to się nie znam czym.
3. Przeprasowano to czarne za pomocą walca.
4. Rozpoczęto poszukiwania kolejnej dziury.
5. Powrót do punktu 1.
A nawet mi, ignorantce, wydaje się, że dziura w jezdni powstaje
wtedy, gdy w czasie dodatnich temperatur woda dostaje się w szpary w
asfalcie, a czasie ujemnych temperatur zamarza tam radośnie, powodując
pękanie i wykruszanie się go. Więc jaki sens, u licha, łatania dziur po
brzegi wypełnionych wodą?
I tu odpowiedź na rozmyślania Twoje ostatnie, Ojcze Dyrektorze, odnośnie
sprawy dziwnej i powszechnie znanej: dlaczego w jednym miejscu na
ulicy dziura na dziurze, łata na łacie, a w innym nic?
Ano tam, gdzie nie ma łat, dziur też nie będzie...

1 komentarz:

  1. Ale po co komu sens? Wazne zeby robota byla, bo sensem zmiokow nie lomascisz:))

    OdpowiedzUsuń