sobota, 9 marca 2013

O głosowaniu i oszczędnościach w sejmie

Przykład płynie z góry. Nie ma się co dziwić polskiemu społeczeństwu, że w ramach protestu przeciwko brakowi dobrych kandydatów, unika chodzenia na wybory. Ruch Paliptoka opuścił salę sejmową, bo nie chciał wybierać między dżumą a tyfusem. Lewica i Solidarna Polska wolały nie dźwigać zadków z foteli i zagłosować na "nie wiem".
A przed wyborami rozdmuchiwane są (za nasze pieniądze) kampanie społeczne nawołujące do atakowania punktów wyborczych stadami i oddawania głosu na kogokolwiek, bo głos nieoddany jest głosem straconym. Patrząc na frekwencję kampanie te nie przynoszą rezultatu - większość społeczeństwa wstrzymuje się od głosu.
Niestety, nadal najskuteczniejszą kampanią pt. "Głosujcie, ludzie!" są kazania w kościołach. A że głosowanie w niedzielę, to jeden czy drugi moher zalicza trasę kościół-lokal, żeby rydzykowe błogosławieństwo przenieść na liczebność PISu w ławach sejmowych.

A tak przy okazji: w USA jest 100 senatorów i 435 członków Izby Reprezentantów (tamtejszego sejmu). Według Wikipedii w lipcu 2012 USA zamieszkiwało 413,3 miliona ludzi. W przeliczeniu na jednego kongresmena przypada ponad 772 tysiące mieszkańców.
W  38 milionowej Polsce współczynnik ten wynosi prawie 75 tysięcy...
Zachowując proporcje z USA w Polsce darmozjadów z obu izb powinno być 55. Oszczędności poczynione na wypłatach dla parlamentarzystów, utrzymywaniu biur poselskich, itp, itd w ciągu kilku lat załatałyby dziurę budżetową.
Z opracowania firmy Sedlak & Sedlak wynika, że uposażenie posła w USA jest 4,85 raza większe (przy ponad dziesięciokrotnie większej liczbie ludności) niż w Polsce. I tak USA jest na 4 miejscu na świecie, jeżeli chodzi o wysokość wynagrodzenia parlamentarzysty. Polska nie mieści się w pierwszej 10, ale i tak jesteśmy w światowej czołówce, zajmując 14 miejsce spośród ponad 200.
Idąc dalej tym tropem: w USA pensja kongresmena jest 3,2 raza wyższa, niż średnia krajowa wypłata (miejsce 3 na świecie). W Polsce poseł zarabia 2,8 średniej krajowej (tu zajmujemy miejsce w pobliżu podium, bo 5).
Rodzi się pytanie, czy nas stać na taki luksus jak utrzymywanie prawie sześciu setek nierobów w garniturach i garsonkach oraz cały ich dwór w postaci asystentów, sekretarek z biur poselskich, szoferów i babć klozetowych?
Patrząc na nienajgorsze amerykańskie prawo i stan gospodarki jeden poseł na 700 tysięcy mieszkańców w zupełności wystarcza. Czyli u nas wystarczyłoby ich 54. Roczne oszczędności to 720 milionów PLN na samych poselskich dietach... Aż się wierzyć nie chce...

sobota, 2 marca 2013

Nie lubię PISu


"Czasami człowiek musi, inaczej się udusi." 

Mnie czasami tak duszą myśli niewypowiedziane. Z dziedzin różnych. Tak jak dzisiaj. Zaczęło się od tego oto obrazka na twarzoksiążce (podsuniętego mi przez Ojca Dyrektora - mojego MUMa*):