poniedziałek, 15 marca 2010

Nocne Polaków spotkania.


Dzień tygodnia nie pamiętam jaki, noc, dla ułatwienia niech będzie środa. Wpadli znajomi i przynieśli sami wiecie co.  Muzyka głośna jak to po spożyciu weny… Zabawa przednia toczy się niczym nie zakłócona. Ni stąd, ni z owąd wdziera się jakiś natrętny dźwięk i mąci doskonałą harmonię głośniej rozmowy i muzyki.  Marek mówi:
-To chyba dzwonek.
I jak rasowy Polak zatacza się rączo w stronę drzwi. Ktoś bardziej rozgarnięty krzyczy:
-Nie otwieraj!- i ścisza muzę.
Za późno… Otworzył… Lecę mu na pomoc, bo chłopak młody i w rozmowach z abstynentami nie obyty.
-Dzień dobry- mówię nie wiedząc nawet do kogo. Przecieram oczy ze zdziwienia, a tam gruba baba i jakiś facio z wąsem  w granatowych mundurach. Ostatnio oglądałem film przedwojenny, ale wtedy Policja jakoś inaczej wyglądała.  Tak… To niestety chluba naszego narodu, kwiat tych co oblali egzaminy do Policji Państwowej, Straż Miejska lub Gminna, zależy od miejsca spożywania.
Baba przemówiła:
-Czy wie pan, która godzina?
-A co pani zegarka nie ma?
I z uśmiechem zamykam jej drzwi przed nosem. Spotkanie odbywa się nadal już przez nikogo nie zakłócane. 

2 komentarze:

  1. Nie wierzę, że nie wyłamali drzwi, skuli w kajdany i za kraty nie chcieli powieść.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tylko się troszczyli o stan wiedzy w kwestii czasu ;) Może nie wiedzą, że to kwestia relatywna?

    OdpowiedzUsuń