Jako żem człek wrażliwy i na łzy kobiece patrzeć nie mogę, więc muszę wyjść z domu na piwo, aby widoku tego stresującego dla mnie nie oglądać.
Wracam pewnego dnia do domu a tam znowu płacz…
-O co chodzi?
Ryczy dalej…
-Co się stało? Powiedz!- przytulam.
Troszkę ciszej, ale dalej kwili…
-Nie denerwuj mnie ! Mów co się stało!- przestaje tulić.
Ryk staje się znowu głośniejszy.
-Na miłość boską MÓW!!!!
-Przestań ryczeć!
-Wkurzasz mnie coraz bardziej!
Ryczy jak wół już.
-Ty mnie wpędzisz w alkoholizm tym swoim rykiem!!!
Trzaskam drzwiami i wychodzę roztrzęsiony uspokoić nerwy weną w puszce lub butelce.
P.S. Specjalne podziękowania dla Sol, która podsunęła pomysła.
Wena w puszcz - ok. Trzaskanie drzwiami - nook. Powodują wzmożoną chęć na wenę w puszcze.
OdpowiedzUsuń